Zajęcia Wakacyjne 2023 - Piątek

Zajęcia Wakacyjne 2023 - Piątek

Aby nie wychodzić z wprawy, tuż po zakończeniu roku szkolnego nasze najmłodsze grupy miały możliwość uczestniczenia w 5-dniowych zajęciach wakacyjnych. Liczyliśmy, że zabawy będzie co nie miara. Raczej się nie zawiedliśmy. Na dzieciaki czekała masa atrakcji zarówno przy Chałupnika 16, jak również w ciekawych miejscach, które będziemy odwiedzać.

Oczywiście w Wieczystej wszystko kręci się wokół piłki, ale dla nas jest ona pretekstem, ażeby dzieciakom pokazać coś więcej. Także i tym razem postawiliśmy na różne źródła aktywności / wiedzy / frajdy.

PIĄTEK

W ostatnim dniu zajęć wakacyjnym, w ramach rozgrzewki, zawodnicy dostali bardzo dużo swobody. Niektórzy z nich zorganizowali konkurs rzutów wolnych, inni woleli od razu przejść do dryblingów lub gier. Po takim luźnym wprowadzeniu, popracowaliśmy trochę nad sprawnością na torach przeszkód. Oj, nie było lekko, nogi już tak nie niosły jak w poniedziałek, czy nawet wtorek, a tutaj do rozegrania było jeszcze w planie sporo minut.

Zanim jednak przeszliśmy do rozgrywek, zawodnicy zostali podzieleni na dwa koszyki i doszło do losowania pozycji na liście turniejowej. Zasady były zgoła odmienne niż na dobrze znanych wszystkim turniejach. Tzw. „turniej holenderski” polega na wyłonieniu zawodnika, który ma największy wpływ na drużynę, w której występuję, dlatego składa się on z kilku rund, w których drużyny rotują się składami, a każdy z graczy przypisuje sobie wywalczoną przez zespół w danej rundzie liczbę punktów. My jeszcze zmodyfikowaliśmy ten system i podzieliliśmy zawody na dwie części. W pierwsze toczyły się pojedynki 2 na 2 wewnątrz swoich „koszyków”. W drugiej, po obiedzie, zawodnicy grali 4 na 4 w składach mieszanych. Obie części składały się z siedmiu rund, a wszystkie spotkania toczyły się na boiskach z czterema małymi bramkami.

Między rundami, żeby się nie forsować za szybko po posiłku, zorganizowaliśmy jeszcze konkurs celności. Poszczególne sektory bramki były różnie punktowane, a zawodnicy mieli za zadanie zdobyć dokładnie 21 punktów. Niektórzy wybierali wariant bezpieczny i celowali przy ziemi, a niektórzy od razu mierzyli po okienkach, jednak nikomu nie udało się w czasie zdobyć „oczka” więc zadanie na najbliższą rundę, co poprawiać w czasie treningów wyłoniło się samo.

W trakcie turnieju do walki z rywalami (którzy zresztą w kolejnym meczu mogli być partnerami z drużyny), dochodziła jeszcze walka z nakładającym się zmęczeniem, ale mimo chwil słabości wszyscy do ostatniego gwizdka, ostatniego spotkania walczyli o kolejne gole i punkty. Po podsumowaniu wyników, podczas skromnej ceremonii zakończenia naszych zajęć wakacyjnych, wyróżnieni jako MVP w swoich grupach zostali Maciej Pietrzak i Aleksander Szlachta (który obronił tytuł sprzed roku). Obaj zresztą na swój sukces ciężko zapracowali, harując zarówno w obronie, jak i biorąc na siebie odpowiedzialność za ataki w kolejnych spotkaniach.

Uznanie za zaangażowanie należało się jednak wszystkim uczestnikom, wszak wakacje kojarzą się z odpoczynkiem, a oni bardzo aktywnie spędzili miniony tydzień, niekiedy spędzając dobrych kilka godzin na boisku i dowiadując się nowych rzeczy podczas wycieczek edukacyjnych. Dlatego właśnie każdy otrzymał pamiątkowy dyplom i serdeczne podziękowania za wspólnie spędzone kilka dni od trenerów. Mamy nadzieję, że ten czas, choć krótki, nasi zawodnicy będą mogli wspominać z uśmiechem na ustach.

CZWARTEK

Staramy się, aby codziennie było aktywnie, ale dzisiaj nasi zawodnicy przeszli samych siebie. Skoro popołudniu czekała ich aktywna regeneracja, to wcześniej mogliśmy spędzić na boisku nieco więcej czasu. Zaczęliśmy podobnie jak wczoraj - po chwili swobodnej gry, przeszliśmy do prowadzenia piłki między przeszkodami i strzałów do bramki, tyle że tym razem rywalizowaliśmy, komu uda się jako pierwszemu pokonać bramkarza. Gdy już wszyscy byli obecni i dobrze rozgrzani znowu rozpoczęliśmy grę, jednak teraz nieco bardziej intensywną.

Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek pierwszej części piłkarskiego dnia, nawet nie schodziliśmy z boiska. Wystarczyły trzy minuty na napicie się wody, wymienienie kilku merytorycznych uwag w ramach analizy zakończonych meczów i przeszliśmy od razu do zabaw. Pierwsze z nich, to dwie zupełnie różne odmiany berków, które łączył fakt, że bardzo ważna była w nich umiejętność współpracy, co mamy nadzieję, w bardzo atrakcyjny sposób pozwoliło tę zdolność rozwinąć u naszych podopiecznych. Następnie popracowaliśmy nad koncentracją (i pamięcią), gdy w grupach próbowaliśmy zapamiętać i pokonać trasę od stożka do stożka na drugi koniec boiska. Szkopuł był w tym, że trenerzy nie chcieli podzielić się mapą z wyznaczoną trasą i musieliśmy ją wynajdywać od zera. Ostatnia zabawa, to dodatkowo nieco refleksu, orientacji i prowadzenia piłki, ale cały czas w drużynowej rywalizacji.

Dopiero po takiej solidnej dawce ruchu, zeszliśmy do szatni odetchnąć i zjeść kosmiczne drugie śniadanie, żeby przygotować się do treningu. Wiele nie trzeba opisywać, grupy wymieniły się zadaniami w porównaniu do wczorajszego dnia. Było sporo ćwiczeń i zabaw w podporach, była gimnastyka, były małe i większe gry, ale mamy wrażenie, że zamiast się męczyć, nasi zawodnicy z każdym dniem się rozpędzają jeszcze bardziej i grają coraz intensywniej.

Po treningu szybko przygotowaliśmy się do obiadu (zniknęło  z talerzy zdecydowanie najwięcej jak do tej pory), a później szykowaliśmy się do wyjścia do Parku Wodnego. Zjeżdżalnie i armatki wodne, to zawsze był gwarant dobrej zabawy, a wręcz wodnego szaleństwa. Aby jeszcze dodać nieco kreatywności w zabawie, z ławki rezerwowych w drugiej połowie do brodzika weszły piłki i mecz na wodzie nabrał dramaturgii, a gdy już wszyscy myśleli, że nic się nie wydarzy, zawodnicy złapali kolejny oddech i przypomnieli sobie, że jeszcze nie podtapiali trenera.  Czas uciekał, wydawał się, że godzina trwałą  minutę, a minuta zaledwie sekundę, jak to przy dobrej zabawie bywa, a gdy rozbrzmiał sygnał kończący wizytę w Parku, chłopcom ciężko było pogodzić się z koniecznością wyjścia z wody. Wodny szał jednemu z nich tak zakręcił w głowie, że aż poplątały się nogi i doszło do małego wypadku w drodze powrotnej. Skończyło się na otarciach (chodnik już nie miał tyle szczęścia ;-), ale poza lekkim opóźnieniem powrotu do Klubu, nie powinno być żadnych konsekwencji.

Jutro podsumowanie naszego pracowitego tygodnia i Wielki Turniej Piłkarski, szykujcie formę!

ŚRODA

Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia, a nawet kilku mocnych uderzeń. Chwila ruchu na boisku po przebraniu butów i nasi zawodnicy doskonalili strzały po prowadzeniu piłki. Wykazać się mogli nie tylko strzelcy, ale też bramkarze, im dłużej zachowywali czyste konto, tym dłużej mogli bronić dostępu do bramek. Gdy wszyscy już zameldowali się na boisku, przeszliśmy do swobodnych gier.

Nasi zawodnicy w czasie treningów wykazują się mrówczą pracą, by podnosić swoje umiejętności. Co prawda podczas posiłków rzadko da się zauważyć wilczy apetyt, ale i tak mają oni dużo sił, bo niektórzy na boisku są jak przysłowiowe konie do biegania. Instynkt snajperski zauważalny u części graczy każe nam o nich mówić jako o lisach pola karnego. Część dobrze czuje się na skrzydłach, a wielu już w tym wieku potrafi strzelić z tzw. szczupaka. Odniesień do zwierząt nie brakuje i w świecie sportu więc postanowiliśmy zbadać sprawę z bliska i wybraliśmy się dzisiaj do krakowskiego ogrodu zoologicznego. W wędrówce między wybiegami towarzyszył nam pracownik ZOO, który opowiadał interesujące rzeczy o każdym z mijanych zwierząt. Czym się różni uchatka od foki? Ile kręgów szyjnych ma sowa, dzięki czemu może tak obszernie obracać głową? Jak udało się skreślić z listy gatunków wymierających konie Przewalskiego? Czy to możliwe, że duży chomik jest bliskim krewnym słonia? Uważni słuchacze mogli poważnie zwiększyć swoje szanse na wygraną w teleturnieju „jeden z dziesięciu”. Oczywiście najbliżej ze zwierzętami można było obcować w minizoo, trzeba było jednak uważać na jedną, bardzo niesportowo zachowującą się lamę o wyjątkowo soczystej wymowie :-p

Po powrocie z wycieczki nie mogliśmy się doczekać obiadu, najwyraźniej nieco chłodniejsze powietrze, niż w ostatnie dni, pobudziło nasze żołądki do pracy. Po posiłku spokojnie przygotowywaliśmy się do wyjścia na boisko, gdzie najpierw sprawdzaliśmy nasz refleks i koordynację w zabawie z chwytaniem i główkowaniem piłek. Właściwy trening rozpoczął się już tradycyjnie od małych gier. Następnie było nieco ćwiczeń panowania nad piłką oraz trochę motoryki, w której dzisiaj nie mogło zabraknąć ćwiczeń gibkościowych, potocznie nazywanych „animal moves”. Skoro już mogliśmy przyjrzeć się jak poruszają się zwierzęta na żywo, tym lepiej powinno wychodzić nam ich naśladowanie w rozgrzewce. Dla połowy grupy odbyła się także druga lekcja podstaw akrobatyki. Część zawodników doskonaliła za to niską obronę… ale i niski atak. Brzmi nietypowo, ale nie chodzi o osławiony niski pressing z meczu Polski z Japonią, choć trop azjatycki, to właściwy kierunek, bo pobawiliśmy się w kilka odmian popularnej piłki nożnej „chińskiej”, w której porusza się po boisku w podporach. Oczywiście głównym punktem treningu musiała być tradycyjna wersja gry, wszak wielkimi krokami zbliża się piątkowy turniej.

Przebrnęliśmy w błyskawicznym tempie półmetek naszych zajęć wakacyjnych. Jutro pora na dodatek w postaci sportów wodnych więc nie zapomnijcie spakować rzeczy na basen.

WTOREK

Dzisiaj pogoda nas nieco postraszyła, ale deszcz przyniósł tylko przyjemne ochłodzenie, a chmury osłonę przed palącym słońcem. O poranku, kto tylko dotarł do Klubu łapał się za piłkę i mierzył się ze swoją sprawnością techniczną. Tym razem klubowa siłownia stała się miejscem wyzwań technicznych. Ciężary poszły w odstawkę i zwolniły miejsce lekkości w panowaniu nad piłką. Zadania czucia piłki, na początku były tylko formą rozgrzewki, ale z czasem zaczęło się robić trudniej i trudniej, a kiedy wszyscy byli już czerwoni na policzkach i pojawiła się rywalizacja w jak najszybszym wykonaniu zadania, nogi zaczynały się plątać. Zresztą nie tylko nogi, nawet tak proste czynności matematyczne, jak liczenie wykonanych powtórzeń, strasznie się skomplikowały i nagle dwudzieste, ostatnie powtórzenie ćwiczenia znajdowało się wtedy gdzieś między jedenastym a trzynastym.

Szybka przekąska, a jeśli komuś tętno zakręciło się na nieco wyższych wartościach, także uzupełnienie płynów i udaliśmy się w przejażdżkę do kolejnej atrakcji. Dzisiaj celem była Krakowska Huta Szkła przy ul. Lipowej 3. Oprócz pokazu wyrabiania szklanych przedmiotów i małej zgadywanki, mieliśmy okazję dowiedzieć się (o ile tylko byliśmy w stanie się dostatecznie skoncentrować) wielu ciekawych rzeczy o zastosowaniu i właściwościach szkła. Oczywiście kojarzy się nam ono przede wszystkim z szybami w oknach, naczyniami, czy okularami, ale jego zastosowanie w budownictwie, obecność w asfaltowych drogach, czy implantach ucha, to coś już mniej oczywistego. Także niektóre właściwości różnego rodzaju „gatunków” szkła nas zaskoczyły. Mikroskopy, pryzmaty, soczewki, to jedno, ale szkło, które staje się przezroczyste, tylko kiedy się je podgrzeje? Inteligentne szkło?  Szkło wodne? I co jest nie tak z tymi powykrzywianymi lustrami?! Te rzeczy bardzo nas zaciekawiły. Inne bardzo się nam podobały, wiele ozdób szklanych było wręcz małymi działami sztuki. 

Po zwiedzaniu i powrocie na Chałupnika, zawodnicy (i zawodniczka) otrzymali zadanie skonstruowania toru przeszkód. Chociaż wiedzieli, że później będą musieli się z nim zmierzyć, poprzeczkę postawili sobie dosyć wysoko przez co po drodze zaliczaliśmy niejedno strącenie. Po obiedzie zostaliśmy przy stołach, ale tym razem, aby sprawdzić i poćwiczyć swoją umiejętność koncentracji w prostym ćwiczeniu z odnajdywaniem kolejnych liczb w roli głównej. Aby rozruszać się przed właściwym treningiem, mieliśmy rozgrzewkę w formie dwóch zabaw ruchowych, ale wymagających bardzo dobrej współpracy w parach i nieco większych zespołach.

Sam trening, podobnie jak wczoraj, opierał się o różne gry, od tych najmniejszych – 1 v 1, do starć 4 v 4 oraz  5 v 5. Dzisiaj druga grupa poćwiczyła też proste akrobacje gimnastyczne. Tempo w porównaniu do wczorajszego treningu było dużo bardziej dynamiczne.  Pogoda i rześkie powietrze dużo bardziej sprzyjały szybkiej grze, ale i tak do bidonów trzeba było dostarczać kolejne dolewki wody.

Lekcje fizyki i chemii mamy już za sobą, jutro kolej na biologię podczas wycieczki do ogrodu zoologicznego… no a oczywiście WF-y w planie są oczywiście uwzględniane codziennie.

PONIEDZIAŁEK

Kto późno przychodzi… Jak najlepiej zacząć gry i zabawy? Jak najszybciej! A więc, kto tylko zjawił się na Wieczystej w poniedziałkowy poranek, czym prędzej przywdziewał strój treningowy, dosznurowywał (dopinał?) buty i włączał się do gry na rozgrzewkę. Kiedy już pojawił się komplet spodziewanych uczestników, przeszliśmy do zabaw ze zbieraniem stożków pod obstrzałem wielkich piłek, a także strzelaliśmy rzuty wolne i rzuty karne. Po porannym wysiłku uzupełniliśmy energię owocową przekąską i udaliśmy się na pierwszą wycieczkę.

Chwila spaceru i dotarliśmy do Ogrodu Doświadczeń im. Stanisława Lema. Nie ważne czy ktoś już tu był, czy odwiedza tę część parku po raz pierwszy, w tym miejscu po prostu nie sposób się nudzić. Doświadczenia z dziedziny fizyki wzbudzają często ciekawość same w sobie, kiedy jeszcze możemy je wykonywać samodzielnie lub we współpracy z kolegami, to zabawa jest tym lepsza. Oczywiście współpraca szybko przeradzała się w rywalizację, kiedy w trakcie doświadczeń dzieciaki mogły wykazać się sprawnością. Przejazd tyrolką – obowiązkowy; siłownia polowa – zaliczona; minipark linowy – pokonany; zjazd na torze saneczkowym – oczywiście; wir wodny – zakręcony i to nie jeden; siła grawitacji i sprężystości – sprawdzona (z całych sił); doświadczenia z zakresu akustyki – wyskakane, wydmuchane, wyuderzane, wykrzyczane; labirynt – mieliśmy zabłądzić? W tym?! Zmierzyliśmy się z każdym wyzwaniem, a jeśli chodzi o sport uzupełniający trening piłkarski, dzisiaj wygrał curling :-). Jak zwykle, ile byśmy tu nie zabawili, to wciąż było mało, ale nasze dalsze plany na ten dzień nie zwiastowały nudy.

Po powrocie do Klubu i umyciu się, zasiedliśmy do obiadu. Aby nie wychodzić na boisko z pełnymi żołądkami, poświęciliśmy trochę czasu na zabawy integracyjne. Wymyślaliśmy powitania dla różnych osób, zwierząt, a nawet kosmitów. Nie każdy wiedział jednak, że to tylko wstęp, który mógł pomóc wygrać kolejną grę. Kurtyna opada i trzeba sobie przypomnieć jak na imię ma nowy kolega, który siedzi naprzeciwko. Niby nic trudnego, ale to dopiero pierwszy dzień i okazało się, że w Polsce jest jednak całkiem dużo tych imion do zapamiętania.

Na koniec programu dnia zostały nam treningi. Mocno świecące słońce trochę sił już z nas wszystkich wypompowało, ale na ten ostatni punkt programu musieliśmy się spiąć. W obu grupach pojawiły się pojedynki dryblerskie, zabawy z piłkami głównie opierające się na prowadzeniu, nieco ćwiczeń sprawnościowych, a do tego proste elementy gimnastyczne, no i to, co lubimy najbardziej, czyli mecze. Mimo iż nie kończyły się one remisami, sędziowie zarządzili konkurs rzutów karnych i gdy każdy oddał swój strzał, pozostało nam tylko posprzątać po sobie i mogliśmy wrócić do domów, dać odpocząć zmęczonym nogom i wyzerować krokomierze przed następnym dniem.